13:45

JOANNA RZEPA KURACJA WZMACNIAJĄCA - RECENZJA I SKŁAD

... czyli coś niekrzepka ta rzepka.


Czy słyszeliście już o wcierce Joanna Rzepa? Pewnie tak. Jest tania, łatwo dostępna, a na dodatek ma wygodne opakowanie, wprost idealne dla kosmetyku o tym przeznaczeniu. Jednak czy faktycznie utonęłyśmy w zachwytach? Jeżeli macie ochotę dowiedzieć się jak sprawdziła się u nas, koniecznie przeczytajcie ten post. W końcu, co dwie głowy to nie jedna!

JOANNA RZEPA KURACJA WZMACNIAJĄCA - RECENZJA I SKŁAD

JOANNA RZEPA KURACJA WZMACNIAJĄCA - RECENZJA I SKŁAD


Na początek info od producenta:
PROBLEM: Masz włosy przetłuszczające się, ze skłonnością do łupieżu i wypadania? Szukasz skutecznego produktu, który pozwoli Ci wzmocnić je i zmniejszyć ich przetłuszczanie, ale obawiasz się zbyt intensywnego, charakterystycznego zapachu czarnej rzepy?
ROZWIĄZANIE: Kuracja wzmacniająca Rzepa – zawiera bogaty zestaw aktywnych czynników, takich jak ekstrakt z czarnej rzepy oraz inne specjalnie wyselekcjonowane ekstrakty naturalne i składniki energizujące, aby wzmacniać włosy i skutecznie zmniejszać przetłuszczanie się skóry głowy. Specjalna formuła neutralizuje charakterystyczny zapach czarnej rzepy i zwiększa komfort stosowania.

Pojemność / Cena: 100 ml / ok. 8 pln

No i tradycyjnie czas na skład:

JOANNA RZEPA KURACJA WZMACNIAJĄCA - RECENZJA I SKŁAD

A teraz nasze recenzje:

Kto: Pola
Zużyłam: 1 opakowanie
Ile czasu stosowałam: ok. 5 tygodni co 3/4 dni
Aplikator: Na plus – dla tej wodnistej wcierki to bezdyskusyjnie najpraktyczniejsze rozwiązanie. Cienki dzióbek i mały otwór, z którego leci płyn, są według mnie idealnym rozwiązaniem.
Sposób nakładania: Jak zwykle - kilka przedziałków, wydzielonych za pomocą grzebienia, na które wylewałam płyn bezpośrednio z butelki, a następnie masaż całej głowy opuszkami palców. Na głowę foliowy czepek i czapka - dla utrzymania ciepła. Ok. 4 godziny później mycie delikatnym szamponem Biały Jeleń, Kozie mleko (nasza recenzja LINK TU).
Pierwsze wrażenia: Opakowanie jest przezroczyste, więc dokładnie widać ile płynu zużywamy – super!, zapach – ok, choć to kwestia gustu. Mnie nie zmęczył, ale stosowałam wcierkę co kilka dni. Podczas aplikacji czuć alkohol, nie da się ukryć, że jest w składzie. Ja aplikacje jednak określam jako szybką, łatwą i przyjemną.
Efekty: No i tutaj czas na złą wiadomość. Podwójne rozczarowanie, bo zarówno efekty krótko- i długotrwałe były delikatnie ujmując kiepskie. Wypadanie włosów nie ustało na tyle, by czuć jakąkolwiek satysfakcję z produktu. Było MINIMALNIE mniejsze, w skali miesiąca wręcz niezauważalnie. Bez porównania z działaniem kozieradki (sprawdź naszą recenzję kozieradki LINK TU). Nie zauważyłam też nowych małych włosków, więc pod tym względem kolejny fail (dzięki niektórym wcierkom, mimo braku informacji na opakowaniu, widać pod tym względem efekty). Niestety zmniejszonego przetłuszczania się włosów też nie dane mi było zaobserwować. Słabo, prawda? To teraz czas na najgorsze! Wcierka totalnie przesuszyła i zapchała mi skórę skalpu. Przy linii włosów pojawiły się małe wypryski, a już po kilku minutach od zmycia jej szamponem, fundowała mi upierdliwą „swędziawkę” i co jakiś czas po prostu musiałam się podrapać po głowie... no porażka.... Widać, ten produkt nie jest jednak tak  uniwersalnym wybawcą dla każdej z nas, jak założyłam na początku. Ja też, zdaję się, nie jestem tu wyjątkiem, o czym przeczytacie poniżej, w recenzji Gosi. 

Kto: Gosia
Zużyłam: 1,5 opakowania
Ile czasu stosowałam: jedna trzytygodniowa i jedna dwutygodniowa kuracja
Aplikator: Świetny! Największy plus całej wcierki, idealny do aplikacji, choć mam wrażenie, że otwór jest trochę za duży, a płynu wylewa się więcej niż bym chciała, co wpływa na wydajność wcierki.
Sposób nakładania: Klasycznie, bezpośrednio na skórę głowy - przedziałek po przedziałku, na koniec krótki masaż. Co wieczór, na całą noc.
Pierwsze wrażenia: Dość pozytywne. Wygodny aplikator, przezroczysta butelka, dzięki czemu wiemy ile wcierki nam jeszcze zostało, tylko ten zapach... Niestety mimo intensywnego naperfumowania płynu, okropnie śmierdzi rzepą. Postanowiłam to jednak przecierpieć licząc na wspaniałe efekty
Efekty: Zacznę od plusów - jest to pierwsza wcierka, która przedłużyła mi świeżość włosów. Faktycznie przetłuszczały się trochę wolniej, jednak wciąż za szybko by rzadziej myć włosy. I na tym koniec plusów. Jeśli chodzi o ograniczenie wypadania, wydaje mi się, że podczas używania Rzepy było nawet wzmożone. Co prawda zauważyłam wysyp baby hair, jednak podejrzewam, że spowodowany był bardziej kuracją wewnętrzną biotebalem. Jednak prawdziwy wysyp po tej wcierce, to wysyp krost na skórze głowy! Któryś jej składnik musi mieć mocno komedogenne działanie, ponieważ w wielu miejscach na całym skalpie pojawiły mi się ropne wykwity! To jednak nie koniec. Skóra głowy była totalnie przesuszona (z czym walczę do dziś), pojawił się łupież, który ten produkt miał przecież zwalczać oraz uporczywe swędzenie, na które nie pomagał nawet sławny Cerkogel. Na dodatek zawartość alkoholu w spływającej po włosach wcierce, kompletnie je przesuszyło.Wielkie rozczarowanie...

Najlepszą sprawą po zużyciu tej wcierki, jest to, że będzie można wykorzystać puste opakowanie do wcierek domowej roboty i tych z mniej korzystnie zaprojektowaną butelką. Jednak za tę cenę i poświęcony czas, to trochę mało, bo przecież nie o butelkę tu w końcu chodzi, a o obietnice, które umieścił na opakowaniu producent. Niestety, nie sprawdziła się nam ta wcierka i nie ma co oszukiwać, że jest inaczej.

Czy kupimy ponownie?: Nie


Pozdrawiamy,

P&G

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Blond Hair Affair , Blogger