18:09

NIE POLECAM: LANCOME I LOREAL - DWA EYELINERY W PISAKU, KTÓRYCH ZAKUPU ŻAŁUJĘ

... czyli eyelinery z wyższej i średniej półki cenowej, które nie są warte pieniędzy.


Nie lubię zabierać się do pisania negatywnych recenzji i na szczęście rzadko zdarza mi się trafiać na tak beznadziejne przypadki kosmetyczne, że jednoznacznie określam je mianem bubli. Jednak skoro ja niepotrzebnie wydałam na nie swoje pieniądze, chcę przestrzec Was, żebyście były świadome, że te kosmetyki nie są warte zakupu i zrujnują Wasz makijaż. Dzisiaj dwa poniższe eyelinery. Szkoda na nie czasu, nerwów i pieniędzy.





Eyelinery dwóch marek: Lancome i L'oreal. Zaczniemy od tego tańszego.

Eyeliner z L'oreal Paris


L'oreal Paris
Super Liner Perfect Slim
Cena regularna 30 pln
Pojemność 6 ml




Skusiłam się na niego, ponieważ marzyły mi się cienkie, precyzyjne kreski. Wiecie, takie subtelne, minimalistyczne, dyskretne, idealne do dziennego makijażu do pracy. Aplikator wygląda bardzo obiecująco.





Oba te eyelinery kupowałam stacjonarnie. Haczyk jest taki, że ten liner "słoczuje" się na dłoni bardzo przyjemnie. Sprawdziłam to, używając testera w sklepie, zanim jeszcze dokonałam zakupu i byłam pewna, że będzie to świetna inwestycja do codziennego stosowania. Na początku był problem z pigmentacją. Gąbeczka była nowa i jeszcze nie zdążyła nasiąknąć tuszem. Niestety kreska na powiece wyglądała przy pierwszych użyciach przez to fatalnie - była szara, nijaka, pół przezroczysta i zamiast eleganckiej, czarnej kreseczki, która zagęści optycznie linie rzęs, miałam efekt brudnego oka. Postanowiłam go trochę "rozruszać", więc dociskałam gąbeczkę aplikatora do dłoni, wstrząsałam eyelinerem, na wypadek, gdyby produkt w środku się rozwarstwił (był nowy, kupiony tydzień wcześniej... ale człowiek zrobi co może, skoro już kupił). Po kilkunastu minutach było lepiej - ale niestety, mimo to, że pigmentacja, a przez to kreska były wyraźniejsze, to nadal prawdziwy bubel. Problem w tym, że jak za słabo go docisnę, to dalej jest problem z pigmentem, jak chcę, żeby miał takie krycie jak słocz na ręku, zaczyna wylewać się mi na powiekę, tworząc nieprecyzyjne krawędzi kresek. Jest zbyt wodnisty w swojej formule. Po dociśnięciu z końcówki wypływa mi potok. Nie lubię go do tego stopnia, że wolę nie użyć w makijażu eyelinera, niż użyć tego. Choć nie jest tak drogi jak poniższy, z Lancome, to swoje kosztował i wcale nie czuję się mniej zawiedziona. 


Eyeliner z Lancome



Lancome
Liner Design
Cena regularna 135 pln
kolor: 02 Brun Intrigant (ciemny brąz)
Pojemność 1.6 g

Swego czasu byłam zakochana w makijażu typu "no makeup". Trochę poczytałam i pooglądałam w tym temacie i stwierdziłam, że już wiem, jak będąc blondynką (zarówno jasną, jak i ciemną), zrobić oko, żeby nikt nie miał pewności czy to natura czy to makijaż. U jasnowłosych, nawet jeśli nałożymy na rzęsy jedynie delikatną warstwę czarnego tuszu do rzęs, to będzie to widać. Kluczem jest kolor brązowy. Brązowy tusz do rzęs, a do tego, żeby oko nie było zbyt "wymyte" i nijakie, chwytamy za brązowy eyeliner i malujemy przestrzeń między rzęsami (nie na powiece, tylko między włoskami). Nie wiem czy ten konkretny eyeliner jest jeszcze dostępny w sprzedaży, bo mam go dłuższy czas, ale mógł zmienić opakowanie lub chociażby tylko nazwę, więc upewniajcie się przed zakupem, biorąc jakikolwiek inny z tej firmy.



Dopiero co zrobiona kreska tym eyelinerem, wygląda jakbyście nie domyły tej zrobionej wczoraj. Okropieństwo.

Jednak jeśli macie w planach ładny i udany makijaż, korzystając z powyższych tricków, to na pewno nie z tym kosmetykiem. Jakościowo jest to chyba jeszcze gorszy bubel, niż ten powyżej, z L'oreala. Wada jest ta sama. Pigmentacja tego eyelinera to żart i ta tutaj jest tak słaba, że nawet dociskanie nie pomoże. Również psuje makijaż. Jego również próbowałam naprowadzić na dobrą drogę, ale stwierdzam poważny przypadek "bublostwa". Usilnie próbowałam go "naprawić". Nawet ta końcówka nawet pokazuje, że starałam się naprawdę bardzo :) Nic nie pomoże kilkukrotne przeciąganie aplikatorem. Efekt jest taki, jaki byśmy nie zmyły eyelinera z wczoraj. Pomijam już kwestię pojemności co do ceny, bo tu wiedziałam ile kupowałam.

Jaki bubel przytrafił się Wam w ostatnim czasie? Czego nie polecacie kupować? Piszcie w komentarzach swoje największe rozczarowania, żeby innym nie dane było stracić pieniędzy :)
P.


7 komentarzy:

  1. Oj niestety mialam oba i nie lubie tak jak Ty, dodatkowo zrazilam sie do eyelinerow w pisaku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dzięki za komentarz, to potwierdza, że nie były to trefne egzemplarze, co też dobrze wiedzieć. Ja też miałam na jakiś czas przerwę od nich, przestały zwracać moją uwagę, przez te dwa gagatki. Jednak myślę, że będę dawać szansę, może jakiś uratuje ich dobre imię :D

      Usuń
  2. Kto by przypuszczał... To w końcu dwie z kilku najbardziej znanych marek :-(. Jaki był ich koszt?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Loreal - 30 pln, Lancome ok 120 pln. Niestety, nie ma marek idealnych i to są egzemplarze ich porażki.

      Usuń
  3. Dobrze wiedzieć! Ja mam taki z eveline :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie ten liner z Loreala sprawdzał się całkiem nieźle. Idealny nie był, ale ja niezbyt często używam tego typu kosmetyków w codziennym makijażu, więc nie wymagam od nich zbyt wiele. Drugi raz raczej po niego nie sięgnę, będę szukać lepszego zamiennika.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie miałam żadnego z nich i juz teraz wiem, żeby je omijać

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Blond Hair Affair , Blogger