...czyli Ferrari wśród suszarek czy zwykła ściema?
Kiedy nastaje chłodniejsza aura, wiele
z nas dużo częściej zaczyna wspomagać się suszarkami. Po
pierwsze, włosy schną w zimę dłużej, a po drugie - łatwiej o
przeziębienie. Wtedy zdarza się, że nachodzi nas refleksja, iż
nasz kochany, ale jednak już trochę wysłużony sprzęt, to
niestety lekka prehistoria.
Kupienie nowego modelu suszarki, wcale
do najłatwiejszych nie należy – przekonał się każdy, kto stanął
przed obecnie oferowanym na rynku wyborem. Asortyment jest bardzo szeroki. Poprzednia służyła mi przez 17 lat (i cały czas
działa!) - zatem to, jakiej firmy sprzętu będę szukać, było
oczywiste – Philips. Gosia podesłała mi recenzje DryCare Prestige
Moisture Protect i wiedziałam, że to będzie ta, bo już z
założenia spełniała wszystkie moje oczekiwania. Sprawdźcie, co oferuje Nam ta suszarka i czy jest warta swojej ceny 300 zł.
NAZWA: DryCare Prestige Moisture
Protect
PRODUCENT: Philips
Od producenta:
Podstawowe informacje:
- 2300 V
- kabel 2,5 metra
- opcja jonizacji – przez cały czas suszenia
- czujnik na podczerwień, który diagnozuje włosy i dobiera taką temperaturę, aby włosy zachowały nawilżenie – osobny przycisk z tyłu suszarki – możliwość włącz/wyłącz
- czujnik MoistureProtect Sensor mierzy temperaturę włosów, zatrzymując nagrzewanie, kiedy włosy są już suche, chroniąc je przed przegrzaniem
- funkcja ThermoProtect zapewnia optymalną temperaturę nawiewu, dodatkowo chroniąc włosy przed przegrzaniem, tak by nawet przy maksymalnej sile suszenia nie niszczyć włosów
Jeśli nadal niewiele Wam to mówi, to zapraszam teraz na moją recenzję.
1. Pierwsze wrażenia wizualne:
Nawet jeżeli ktoś uważa, że wygląd
suszarki to drugorzędna sprawa, tutaj raczej nie będzie miał na co
narzekać. Philips wiedział co robi i komu głównie dedykuje
sprzęt – kobietom. Połączenie matowej bieli i błysk różowego
złota to strzał w 10! Wykonanie nasadek również zostało
przemyślane.
Proste i solidne wykonanie, bez
niedoróbek i zbędnych elementów. Suszarka jest
poręczna, rączka zrobiona jest z lekko gumowanego plastiku, co
chroni przed wyślizgnięciem się z ręki.
2. Pierwsze użytkowanie:
Przełączniki są odpowiednio
umiejscowione i co istotne zmiana w ustawieniach opcji, robi spore
różnice. To zdecydowanie na plus – bo po co nam suszarka
nawet i z dwudziestoma funkcjami, jeśli co byśmy nie ustawili
wyjdzie na to samo, prawda? Czas suszenia moich długich, średnio
gęstych włosów, przy niskiej sile nawiewu o średniej
temperaturze i wykończeniu opcją “cool shot” trwa 10-15 min. Przez
cały proces suszenia włączona jest opcja podczerwieni. Efekt: WOW!
Włosy uniesione u nasady, przez co zwiększyły wizualnie swoją
objętość (następnego dnia efekt nie znika!). Do tego proste,
gładkie, błyszczące, miękkie w dotyku. Suszarka stylizuje je już
w zasadzie samym nawiewem, bo bez użycia szczotek, jedynie poprzez
nawiew, nadaje im teksturę. Jonizacja – włosy nie elektryzują
się przy noszeniu czapki, nawet kiedy jestem na mrozie.
3. Kolejne użytkowania:
Minął drugi miesiąc, a mój
entuzjazm nie maleje. Po każdym suszeniu jestem zachwycona efektem,
jaki suszarka daje moim włosom i nie żałowałam jej zakupu nawet
przez chwilę. Nazywam ją moim Ferrari wśród suszarek :)
Żeby jednak nie było przesadnie
kolorowo, spisałam poniżej najczęściej wymieniane wady suszarki,
które pojawiają się w sieci oraz co ja na ten temat myślę:
- ”opcja Cool Shot mogłaby dawać
zimniejsze powietrze” – zgodzę się, że w mojej poprzedniej,
ale pewnie też i w większości waszych suszarek Cool Shot jest
chłodniejszy. Uważam jednak, że nie tyle chłód nawiewu
jest tu ważny, co jakość tej funkcji. W tym przypadku to świetne
zwieńczenie procesu suszenia – włosy stają się jeszcze gładsze,
a efekty widać już po kilkunastu sekundach od wciśnięcia guzika.
Dodatkowo może być to plus dla osób, którym
doskwierają w zimę chore zatoki, bo nie wyziębimy sobie niechcący
głowy. Jednak – jeśli uważacie, że zimny nawiew to podstawa, to
przemyślcie ten zakup.
- kabel nie jest obrotowy – w tym
przypadku nie ma to znaczenia, ponieważ jest na tyle długi, by
spokojnie manewrować suszarką wokół głowy, ale nie tak
długi, żeby potykać się o niego, jeśli trzymacie suszarkę na
wierzchu w łazience.
- “suszarka jest dosyć ciężka” –
moja poprzednia suszarka Philipsa ma podobne gabaryty i podobną
wagę, więc cóż...może jestem przyzwyczajona. Uważam
jednak, ze waga jest tu adekwatna do rozmiarów, ale też bez
przesady, ani przy poprzedniej, ani przy tej ręce od suszenia mi nie mdleją :)
- ”cena!!!” – i tu się nie dziwię,
bo o ile uważam, że suszarka jest warta swojej ceny, to
zdecydowanie do najtańszych nie należy.
Wnioski: Są proste i chyba już
oczywiste. Suszarka, jest według mnie, warta swojej ceny i jeżeli
możecie przeznaczyć na nią ok. 300 złotych, to serdecznie wam ją
polecam. Zdecydować musicie jednak sami – dla ułatwienia,
proponuję przejść się do Saturna, gdzie jest możliwość
zobaczenia sprzętu, ale co najważniejsze podłączenia go do prądu
i wypróbowania... niestety raczej na suchych włosach.
Przeznaczyłybyście taką kwotę na suszarkę?
P.
Przeznaczyłybyście taką kwotę na suszarkę?
P.
Suszarki używam niezbyt często, więc taka kwota to dla mnie troszkę za dużo... Ale doceniam jej zalety ;)
OdpowiedzUsuńJa dziś kupiłam nową z Biedronki :D Rzadko suszę włosy, więc nie chciałam wydawać niepotrzebnie pieniędzy, ale Twoja suszarka wymiata tylko cena mogłaby być ciut niższa :)
OdpowiedzUsuńWitam, Proszę o pomoc. Jak dokładnie powinnam ustawić wszystkie pozostałe przyciski w suszarce, by korzystać z zimnego nadmuchu? obawiam się, że coś robię nie tak- co bym nie ustawiła- leci ciepłe powietrze. HEPL! :)
OdpowiedzUsuń