12:22

6 TYPÓW KONSULTANTEK W DROGERII. MOJA HISTORIA O ASERTYWNOŚCI PODCZAS ZAKUPÓW.

.. czyli spokojnie, nie agresywnie.


Dzisiaj post bardzo nietypowy. Nie będzie testów kosmetyków, choć tekst ten w istocie jest o pewnego rodzaju teście. Brzmi enigmatycznie? Zaraz wszystko się wyjaśni. Do wpisu o tej tematyce, zainspirowałyście mnie Wy. Czytam Wasze komentarze z wielką uwagą i od pewnego czasu widzę, że w sytuacjach, które przytrafiały mi się niejednokrotnie w życiu, absolutnie nie jestem odosobniona. Jak widzicie po tytule, poruszę kilka kwestii związanych z relacją między typami pań konsultantek w drogeriach, a odwiedzającymi je klientkami oraz opowiem Wam pewną historię, która była nie tylko jedną z najmniej przyjemnych, jaka spotkała mnie w sklepie, ale w ogóle, jaka wywarła spory nacisk na moim podejściu do kwestii życia w zgodzie ze swoimi wartościami. Zapraszam.

6 TYPÓW KONSULTANTEK W DROGERII. MOJA HISTORIA O ASERTYWNOŚCI PODCZAS ZAKUPÓW.


Chcę zaznaczyć, że tekst ten, absolutnie nie ma być w żaden sposób obraźliwy dla kogokolwiek – ani dla pracowników drogerii, ani dla odwiedzających je klientek i mam nadzieję, że nikt nie potraktuje go aż tak śmiertelnie poważnie, bo jest to tekst, do którego osobiście podchodzę z naprawdę dużą dozą poczucia dystansu i z przymrużeniem oka. Poważniejszy temat poruszam dla równowagi, w jego drugiej części, opisując autentyczną historię z mojego życia. I nawet nie sama historia jest tu dla mnie bardzo ważna, ale to, co z niej wyniosłam. Wierzcie mi, że jestem osobą zdolną do samokrytyki. Pracujemy, ale jesteśmy też konsumentami, prawie każdy z nas, stał kiedyś lub stoi w życiu, po obu stronach barykady :)

6 TYPÓW KONSULTANTEK W DROGERII. MOJA HISTORIA O ASERTYWNOŚCI PODCZAS ZAKUPÓW.

TYPY KONSULTANTEK W DROGERIACH

1. TYP czyli "Gadu gadu"
Stoją w grupie, opowiadają sobie o wszystkim, ale jak staniesz obok, nie masz pojęcia o co w tej rozmowie chodzi. Niby o produktach, ale zaraz o jakiejś "koleżance", temat przeplata temat i zastanawiasz się, czy te panie same jeszcze wiedzą o czym rozmawiają. Są jak najlepsze koleżanki, bardzo zajęte sobą, zaangażowane we wszystko, ale nie w to, że przyszły do pracy. Podejdą? Nie podejdą? Szanse są, ale musisz stanąć naprawdę blisko nich.

2. TYP czyli "Nic nie widziałam, nic nie słyszałam"
Każdy był kiedyś "nowy" w miejscu pracy. Normalna rzecz. Być może nawet więcej nie wiedział, niż wiedział "co i jak". Jednak po pół roku, warto nabyć już pewną bazę wiedzy, o tym, co się sprzedaje w swoim miejscu pracy. "Jaki krem? To my nie mamy tego. A co to jest? Pierwsze słyszę. Też nie mamy". I wierzysz pani, bo komu jak nie jej, ale idziesz porozglądać się za czymś innym, bo potrzebujesz nowego kremu i wtedy ten moment, kiedy sama zaczęłaś szukać i okazuje się, że jest!, wszystko to jest i stoi sobie na półce. I smutno tym produktom, bo pani konsultantka jest obojętna na ich istnienie i nawet nie zechce na nie spojrzeć.

3. TYP czyli "Nie mam czasu, taka jestem zabiegana..."
Rytuały obok standów zawsze były dla mnie zjawiskiem magicznym. Pani biega wokół niego, omiata go wzrokiem z góry na dół. Kuca, wstaje. Czegoś szuka. Wyjmuje, chowa. Znowu obiega produkty z wyraźnie zatroskaną miną. Nie wiem czemu, nie pytałam.

4. TYP czyli "Pomogę Ci, nawet jeśli tego nie chcesz"
Na szczęście coraz mniej takich sytuacji. Domyślam się, że polityka firm zmieniła się nieco w stosunku do klienta w ostatnim czasie. Choć nadal można trafić na TA panią, która będzie stała obok tak długo i pytała czy "NA PEWNO?" nie chcemy pomocy, że w końcu dajemy pani jakieś zadanie, żeby się czymś zajęła i przestała chuchać nam w kark.

5. TYP czyli "A Muszę?"
Jest to absolutne przeciwieństwo pani powyżej. Podchodząc do TEJ pani i pytając o pomoc, ujrzymy na jej pochmurnym, posępnym obliczu – oczy - jakby pytające nas "a czy ja muszę pomóc?". Pani idzie wolno, zastanawia się kilkukrotnie, patrzy w dal. Ciężko powiedzieć co jej w duszy gra, jak wszystko przed oczami. Rozmyślaniom nie ma końca, ale jednak decyduje się na żwawszy ruch i sięga po to... o co w ogóle nie prosiłyśmy. Wszystko to w zwolnionym tempie, by wyznać nam na końcu, że tego co my chcemy, to akurat nie ma.

6. TYP czyli "PRL wiecznie żywy"
Ta pani zaraz zacznie mówić do nas w trzeciej osobie. Od kiedy nie wolno już, nie pyta "czego?", ale nie zmieniając jednak zbytnio tonu, do którego nawykła, frontem do klienta zapyta "pomóc?" I tak już wie, że zawracamy głowę, a ona nic z tego nie ma, że tylko się kręcimy pod nogami. Apel! Dajmy pani tej spokój, przecież "osoba sobie sama może poradzić, chyba widzi co jest? Nie?"

6 TYPÓW KONSULTANTEK W DROGERII. MOJA HISTORIA O ASERTYWNOŚCI PODCZAS ZAKUPÓW.

Mam nadzieję, że moje typy pań konsultantek poprawiły Wam humor, choć część z Was, na pewno potrafi odnieść się teraz do sytuacji z własnego życia, kiedy to jedna z tych pań była w sklepie, do którego postanowiłyście zajść, tekst ten jest czysto humorystyczny i tak go, proszę, traktujcie!!!

Wprawiając Was w ten lepszy, mam nadzieję, humor, chcę teraz poruszyć trochę inną kwestię - naszą asertywność w sklepach. Co robicie, kiedy sytuacja w jednym z takich miejsc, przestaje być czystą przyjemnością i radością z nabycia nowego produktu, a staje się nieciekawą wymianą zdań z panią konsultantką? Nie jeden raz czytałam Wasze komentarze, o tym, jak "nieprofesjonalnie" zostałyście odprawione z kwitkiem, przez typowe zaniedbanie ze strony pracownika firmy. To właśnie jedna z takich historii, która przytrafiła się mnie.

ASERTYWNOŚĆ W DROGERII? CO ZROBIĆ KIEDY KONSULTANTKA (i nie tylko) ZACZYNA BYĆ ZŁOŚLIWA... czyli spokojnie! Nieagresywnie! 

Rok temu, robiąc zakupy w pewnej drogerii, chciałam skorzystać z pewnej promocji. Nazwa drogerii nie wnosi nic do tej historii, więc ujawnienie jej sobie odpuszczę. Promocja nie była "dealem życia", ale miałam ochotę przetestować coś nowego, więc postanowiłam zakupić wtedy korektor jednej z popularnych marek. Po wyjściu ze sklepu, prawie zawsze patrzę na paragon, bo już kilka razy coś było "nie tak", więc wyrobiłam sobie ten nawyk. Promocja nie naliczyła się na rachunek, więc wracam do drogerii, by poinformować o tym przy kasie, panią, która wcześniej mnie obsługiwała. Pani się przyuczała, więc zawołała drugą panią, kierowniczkę sklepu, by ta powiedziała jej co ma w tym przypadku zrobić. Pani kierowniczka podeszła do standu, gdzie były wystawione owe korektory i mówi do mnie po namyśle, że promocja nie nabije się, bo produkty te, nie są nią objęte. Zwidy? Nie. Pod korektorami, była karteczka, na której była przekreślona stara cena i podana nowa, niższa, więc pytam panią, czego, jeśli nie tego korektora, dotyczy zatem ta informacja. Pani powiedziała, że promocja była, owszem, ale dotyczyła innych korektorów, a one się już wyprzedały i została karteczka, która będzie zdjęta. Miałam moment zawahania, ale kucnęłam, czytam raz jeszcze karteczkę z ceną i nazwą korektora, patrzę na zakupiony przed chwilą przez siebie kosmetyk - wszystko się zgadza. Na kartce nazwa i nawet wyróżniony kolor, który podlega promocji i właśnie dokładnie ten produkt trzymam w ręce. Wskazuję pani palcem, co wyczytamy na kartce, co na korektorze i że jest to ten kosmetyk, nie żaden inny. Pani patrzy na kartkę i mówi, że "promocja była do wczoraj". Pani w ciągu sekundy, przyznała tymi słowami właśnie, że dobrze wiedziała, że ten korektor jest na promocji, ale zaczyna zmieniać wersję, przywołując jako argument datę jej trwania. Stoję i myślę "czy ona ma mnie za idiotkę?". Pytam zatem, "co zatem kartka robi przyczepiona pod korektorami? Wprowadziła mnie jako klientkę w błąd.". Uwaga! Teraz najlepsze. Pani wyciągnęła kartkę i powiedziała "Już nie ma, już ją usuwam". Biorę głęboki oddech i mówię "w takiej sytuacji, tak czy inaczej, zostałam wprowadzona w błąd, chcę zwrócić produkt". Na co Pani, że nie można zwrócić tego produktu, bo tak się nie praktykuje "coś tam coś tam". Pewnie część z Was pomyśli - daruj sobie, wyjdź, to nie była duża promocja, lepiej odpuścić, szkoda nerw. Wcale nie lepiej. Wie o tym dobrze każda osoba, która choć raz w życiu zachowała się nieasertywnie, a potem przez kilka godzin, czy cały dzień, a może i tydzień myślała "mogłam powiedzieć to i to. mogłam zrobić tak i tak". Ja miałam wtedy właśnie taki moment, wiedziałam, że jeśli wyjdę, to będzie to upadek mojej asertywności, więc rozmowę z tą panią, naprawdę bardzo spokojnie (!) kontynuuję. Mówię Pani, że fakt, że zdjęła cenę, nie oznacza, że jej tam nie było, kiedy kupowałam kosmetyk. Co więcej, to co się właśnie dzieje, wygląda bardzo nieuczciwie. I teraz jeszcze lepsze. Pani mówi, że u nich w sklepie jest tak, że jak kartka jest z prawej strony przyczepiona to tyczy się innego produktu, a jak z lewej to innego. Zaczęłam się zastanawiać, czy pani, aby na pewno, ma się dziś dobrze. Na niezrozumiały bełkot o prawej i lewej stronie odpowiadam pani, że "polityka tej firmy, dotycząca stron, po których przyczepiają ceny, nie bardzo mnie jako klienta dotyczy". Powtarzam po raz dziesiąty już wtedy " Jako konsument mam prawo kupić produkt za cenę podaną przez sklep w momencie kupienia i oczekuję zwrotu różnicy kosztów lub całkowitego, a ja zwracam firmie produkt"
W tej historii  nie chodzi o ten korektor! Nie podam jego ceny, bo nie ma ona żadnego znaczenia. Nie chodzi nawet o tą panią, która poszła w zaparte w kłamstwa, na własne życzenie! W całej tej historii chodzi o moje prawa jako człowieka i klienta, o traktowanie się wzajemnie z szacunkiem, bez kłamstw, przede wszystkim chodzi o moją, osobistą, asertywność, wewnętrzną zgodność z własnymi przekonaniami. Uważam, że agresji i niesprawiedliwości, należy stawiać czoła, kiedy mamy na to wpływ, by nie obwiniać potem samych siebie.
Jak skończyła się ta historia. Pani, której żyła pulsowała już na czole, poszła na zaplecze. Chyba wykonać telefon. Wzięła ode mnie paragon. Wróciła po 10 minutach, nieco bardziej opanowana, z lekkim uśmiechem na twarzy. Zbliża się i słyszę "Przepraszam Panią najmocniej, skonsultowałam się i faktycznie one są na promocji".

6 TYPÓW KONSULTANTEK W DROGERII. MOJA HISTORIA O ASERTYWNOŚCI PODCZAS ZAKUPÓW.

Jakie są Wasze doświadczenia z typami pań konsultantek w drogeriach i innych sklepach? Piszcie na poważnie i na wesoło :)
P.

9 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh niestety spotkalam wszytskie typy ale najgorsze dla mnie jest nadgorliwosc i namawianie do zakupu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super post w 100 procentach zgadzam sie z tym co napisałaś. dlatego musimy być silen.
    Super Post
    Pozdrawiam
    BLOG

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej nie lubię tych, które dmuchają na kark! A z tą asertywnością to jak najbardziej się zgadzam! Do czterech liter by nam weszli, jak coś chcą sprzedać, ale sama obsługa klienta w większości sklepów jest na poziomie PRL-U!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokladnie tak zgadzam sie z toba dlatego ja jiz odpuscam i gdy wchodze do drogerii licze sama na siebie nie ufam

      Usuń
  5. Nie znoszę jak zaraz po zamknięciu drzwi podlatuje do mnie ekspedientka i chce pomóc. Albo jak lata za mną czy na pewno nie potrzebuję pomocy, jak oglądam jakiś produkt to zaczyna go wychwalać pod niebiosa.. ;/

    OdpowiedzUsuń
  6. Najbardziej nie znosze tego typu, ktory za wszelka cene chce mi pomoc, chociaz tej pomocy wcale nie potrzebuje. Co do historii - czasami zdarzaja sie przegiecia w druga strone. Pracuje w obsludze klienta i niestety tez sa klienci ktorzy uparcie uwazaja, ze maja do czegos prawo, ze im sie nalezy - a niestety sie myla.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja już niechętnie chodzę do drogerii, nawet z promocji w Rossmannie zrezygnowałam :D
    wolę zamawiać produkty przez internet ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znosze jak mnie ktoś namawia do zakupu!! To mnie wkurza najbardziej!!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Blond Hair Affair , Blogger